środa, 9 grudnia 2015

Spełnienie zawodowe

Czy zastanawialiście się, czym dla Was jest spełnienie zawodowe? Określoną sumka na koncie co miesiąc czy możliwość wyrażenia siebie poprzez realizowanie pomysłów, które faktycznie nas kręcą...

W poprzednim poście przytoczyłam pytanie, które ma nam pomagać w podejmowaniu codziennych decyzji. W wolnym tłumaczeniu - czy to co chcę zrobić sprawi, że poszybuję dalej i szybciej osiągnę swój cel?

Jak odnaleźć się z takim idealistycznym podejściem w szarej rzeczywistości? Moim zdaniem na pewno trzeba się orientować w owej rzeczywistości i zdawać sobie sprawę z tego, jakie istnieją możliwości i ewentualne ścieżki działania. Dlatego tak ważna jest wymiana informacji, umiejętność słuchania i zadawania pytań. Nie musimy się na wszystkim znać, ale warto wiedzieć gdzie zapukać by zdobyć to, czego chcemy.

Te stwierdzenia maja uniwersalny charakter. W zależności, co jest naszym celem, spełnienie zawodowe będzie się różnie kształtować. Swoje doświadczenia zaczęłam zbierać 7 lat temu, gdy po raz pierwszy poszłam na akcję promocyjną, jako hostessa. Od tego czasu, stale szukałam czegoś innego, lepszego, bardziej opłacalnego... Potem przyszedł moment, w którym chciałam czegoś bardziej stabilnego. Zwłaszcza, że studiowałam zaoczenie i miałam spore zobowiązanie finansowe z tego tytułu. Gdy już znalazłam etatową pracę, spędziłam w korporacji 3 lata i 3 miesiące... Przez następny rok szukałam i to bardzo intensywnie. Nie będę zdradzać szczegółów, ale finalnie stanęło na tym, że to co dotychczas wydawało się wartością, mam tu na myśli stałą pracę - nagle zaczęło doskwierać, bo uniemożliwia rozwój osobisty i zawodowy w tematyce, który faktycznie jest mi bliski.

Czy Wy też dostrzegacie ten problem, że wiele wykształconych osób pracuje poniżej swoich kwalifikacji i nie ma możliwości wykorzystania swojego potencjału? Owszem są korporacje, ale nie wszyscy chcą w nich ugrzęznąć. Jeśli ktoś wychyla się z tego schematu musi pogodzić się z pracą na stanowisku sprzedawcy. Ok, różnie się to kończy czasem na stanowisku handlowca, czasem doradcy, ale generalnie sprowadza się to do marginalnej roli w firmie ujętej w ryzach planu sprzedażowego. Które małe i średnie przedsiębiorstwo zatrudni na stanowisko zarządcze kogoś z zewnątrz - nie z rodziny lub znajomych w momencie, gdy właściciele nie mają odpowiednich kompetencji i nie chcą ich zdobyć? Wśród wielu przedsiębiorców nie ma miejsca na tego typu działania ze względu na niski poziom świadomości, zagrożeń oraz zaufania wobec drugiej osoby (w szczególności w ich kompetencje).

Ha! i tu właśnie uderzamy w sedno, a kto potrafi badać kompetencje? Czy w ogóle wiemy, na jakich kompetencjach nam zależy? Czasem wybory pracodawców są tak absurdalne, wybierają kandydata tylko, dlatego że nas oczarował w pierwszej chwili. Mało tego... Informujemy pracodawcę o pewnych ograniczeniach i cechach naszego charakteru a on i tak nas zatrudnia, mimo że gdyby rzetelnie przedstawił sytuację i kulturę, jaka panuje w firmie sami byśmy się nie zdecydowali na pracę u takiego pracodawcy. Dobrnęłam, więc do drugiego dna. Niestety... niektóre firmy, z którymi dotychczas współpracowałam mają skandaliczną kulturę pracy, a etyka to czysta fikcja podpisana na corocznym oświadczeniu lub pozór, gdy nie wysilą się nawet na sporządzenie takowego kodeksu.

Czy wszędzie jest tak samo? Hmm... mam nadzieję, że nie, ale zaprzestaję już poszukiwania ambitnych prac, w których zrobię karierę. Wierzę w swoją moc sprawczą i w to, że uda mi się stworzyć coś swojego. Oczywiście nie wiem czy uda się to w państwie bezprawia z jakim obecnie mamy do czynienia... ale trzeba wierzyć i żyć tu i teraz w zgodzie na naszymi przekonaniami i wartościami.

To chyba kwintesencja tego czym jest spełnienie zawodowe, robienie czegoś zgodnego z naszymi wartościami i przekonaniami, a jednocześnie zarabiać na tym godziwe pieniądze.





środa, 2 grudnia 2015

Rozwój


Tydzień temu wybrałam się do Warszawy na konferencję "Digital University", a dwa tygodnie temu na konferencję "Zostań przedsiębiorcą społecznym. Skorzystaj ze środków RPO WSL 2014-2015" w Katowicach.

Piszę o tym bo moje uczestnictwo w tych wydarzeniach nie było by możliwe gdybym nie zaryzykowała i nie postawiła na własny rozwój. Rezygnację z czegoś bezpiecznego na rzecz wielkiej niewiadomej. Wiedza jaką zdobyłam podczas tych dwóch spotkań jest ogromna i oczywiście w tym poście nie sposób odtworzyć tego co miało na nich miejsce...

Natomiast podzielę się z Wami wskazówką, która na mnie zrobiła największe wrażenie. Jej autorem jest Ivan Hernandez. Przytoczył on opowieść o drużynie wioślarzy, która wygrywała zawody na swoim poletku, jednak w zawodach międzynarodowych owszem, zajmowali wysokie pozycje jednak nigdy nie udawało im się stanąć na podium, Postanowili zmienić taktykę działania i zadawać sobie pytanie:"Will it make the boat go faster?"

Czy to co robimy, faktycznie sprawia, że zmierzamy we właściwym kierunku i przyśpiesza to "naszą łódź" którą chcemy dopłynąć do celu? Może warto przyjeć się naszym codziennym działaniom, którym poświęcamy czas... lub w ogóle zacząć od określenia co jest naszym celem.

Jeśli jesteście zainteresowani tematyką motywacji, planowaniem własnej kariery - jestem otwarta na rozmowę. Wspólnymi siłami, uda się zrobić więcej.


niedziela, 29 listopada 2015

Ciało pielęgnuję bo...

Cześć wszystkim,
wydarzyło się kilka rzeczy, dzięki którym poszerzyłam swoje pole widzenia i działania. Chciałabym podzielić się z Wami kilkoma tematami, które rozdzielę na osobne posty. Rozwój, spełnienie zawodowe, zadowolenie z samego siebie i z tego w jakim kierunku biegnie nasze życie dla każdego z nas sprawy te są bardzo istotne. Być może to jest powód powstawania różnej maści blogów lifestylowych. Nie chodzi mi jednak o promowanie tego lub tamtego, lub co gorsza wywoływania w Was poczucia braku, wzbudzania potrzeb. Dla mnie najistotniejsze jest, aby każdy był "żeglarzem", poszukującym, odkrywczym a przede wszystkim szczęśliwym.

Po takim pięknym wstępie, aż trochę dziwnie jest się przyznać, że motywacją do napisania tego postu było i jest podzielenie się z Wami informacją jaką to świetną odżywkę do paznokci znalazłam w Rossmann'ie. ;-) Nie będę jednak zmienić moich pierwotnych zamierzeń. W końcu to dopiero lekki wstęp do tego o czym zobowiązałam się napisać. Podpięłabym ten temat pod zadowolenie z samego siebie, poprzez dbanie o ciało.

Jak śpiewa Maria Peszek w piosence Hedonia
"Ciało pielęgnuję bo jest domem duszy
i gdy jest mi dobrze
moja dusza mruczy"


1. Główna bohaterka tego wpisu - odżywka 6 w 1 care & colour EVELINE COMSMETICS. Specjalnie podkreśliłam i pogrubiłam jedno słowo, ponieważ jest ono kluczowe w tym wszystkim. W końcu trafiłam na odżywkę, która zarówno dba o to aby moje kruche paznokcie były pielęgnowane a dodatkowo, pokrywa je pięknym kolorem nude. Jestem bardzo zadowolona, że w końcu ktoś się postarał w głównej mierze o kolor i w końcu nie muszę robić podwójnej roboty, najpierw pokrywać płytki odżywką, następnie kolorem by ukryć rozdwojone końcówki z którymi właśnie walczę! Owszem widziałam wcześniej odżywki, które nadawały paznokciom jakiś odcień jednak nie były kryjące w takim stopniu jak ten. Cena to około 7 zł za 5 ml.

2. EFFACLEAR z wodą termalną z La Roche-Posay - stałam się zadowoloną posiadaczką zestawu żelu do mycia twarzy i kremu nawilżającego. Wyhaczyłam go na promocji w Super-pharm'ie za 40 zł, więc żal było nie wziąć zwłaszcza, że zazwyczaj produkty tej marki są o wiele droższe. Żel bardzo wysusza cerę, w tym wszystkie wypryski i niedoskonałości skóry (efekt jak najbardziej na +), dlatego w zestawie dołączony był też krem wysoce nawilżający. Nie polecam umycia twarzy żelem i pominięcia kremowania twarzy... To też rada dla osób, które mogą i chcą kupić sobie ten produkt w cenie regularnej, by zastanowiły się czy jest sens kupowania jednego produktu, jeśli pożądane działanie osiągniemy dopiero po zastosowaniu dwóch, trzech produktów danej linii.

3. Ostatni produkt - antyperspirant w kulce 48-godzinna skuteczność działania. Dla skóry wrażliwej, Bez alkoholu. Bez parabenu. Hipoalergiczny. OK, to jedyne burżujstwo jakiemu się poddaje systematycznie. Wybrałam ten produkt, bo spełnia moje oczekiwania czyli działa! :-) ... i nie ma intensywnego zapachu, który uaktywnia się na potwierdzenie tego działania.

Napisałam dzisiaj o kosmetykach, bo każdy ich używa i co jakiś czas nabywa nowe opakowania, może warto się chwilę zastanowić z jakich powodów kupujemy te a nie inne. Czy faktycznie chodzi o ich właściwości, jakość działania czy chcemy zaznać trochę luksusu. To ważna kwestia z perspektywy naszego budżetu. W końcu nie ma nic gorszego niż nieprzemyślane wydatki, które później negatywnie odbijają się na zdolności do kupowania innych rzeczy bardzie potrzebnych... niestety to najczęściej okazuje się po czasie i później żałujemy naszych szaleństw. Ten wpis można uznać za mój wewnętrzny osąd nad rzeczami, które posiadam i tym jaki będzie ich dalszy los. Odżywkę przetestowałam, jest świetna w przystępnej cenie więc jak najbardziej kupię ją ponownie. Produkty marki La Roche-Posay są dobre, ale znam też inne kosmetyki, może nawet lepsze (no i tańsze) - Green Pharmacy od Elfa Pharm, które kupię zamiast tych, których używam obecnie gdy te się skończą. Niestety nie wszystkie kosmetyki marki Green Pharmacy (znakiem rozpoznawczym są brązowe opakowania) są dostępne w drogeriach. Żele do mycia twarzy znalazłam jedynie w sieci Natura. Szkoda, że jest do nich ograniczony dostęp. Jeśli chodzi o antyperspirant, niestety nie napotkałam niczego lepszego, nie znam alternatywy dlatego zgadzam się na cenę jaką chcą za ten produkt. Jeśli uda mi się znaleźć tańszy produkt w zamian tego na pewno podejdę do sprawy racjonalnie.

sobota, 14 listopada 2015

Wyzwolone myśli

Miałam już dawno o tym napisać, dokładnie 11 listopada... ale takie zwlekanie przyniosło jeszcze więcej przykładów (niestety bardzo tragicznych), które unaocznią o co tak naprawdę chodzi w tych obchodach dnia niepodległości.

Jak dla mnie 11 listopada powinien być dniem w którym na piedestał wynosi się KULTURĘ, a nie czołgi. Jakby nie patrzeć to nie czołgiem tudzież inną bronią wywalczyliśmy sobie niepodległość po 123 latach, lecz właśnie dzięki kulturze, która nie została utracona przez pięć pokoleń w czasie niebytu politycznego.

Zadziwiają mnie pseudonarodowcy, którzy tak tłumnie przybywają na marsz... czy oni w ogóle mają w tym jakiś sprecyzowany cel? Hasła Polska dla polaków jest dla mnie śmieszne... Bo niby w jaki sposób to hasło miało by krzewić nadzieję na odzyskanie niepodległości gdyby teraz przyszło nam żyć bez własnego państwa na mapie przez 123 lata? Co ci narodowcy zrobili by pielęgnować swoją polskość?


Bardzo smutne wieści napływają z Paryża, jednak to jeszcze nie powód by pielęgnować w sobie nienawiść do wszystkiego co inne i wszystkich, którzy nie mają jasnego odcienia skóry. Naprawdę nie o to tu chodzi.

niedziela, 25 października 2015

Dość!


Kobieta dość doskonała zabiera nas w bardzo nietypową podróż. Zwiedzić możesz całe spektrum konsekwencji jakie czekają na Ciebie Kobieto. Postacie się zmieniają, przyznam szczerze, że się w nich gubię. Podejrzewam jednak, że to celowy zabieg autorki. Prawdziwymi bohaterkami tej książki są role jakie przydzielane są nam Kobietom, przez społeczeństwo. Czyli przez wszystkich wokół, tylko nie przez nas same.

Wszystkie poradniki typu, zmień swoje życie w 30 dni mogą przykryć się kurzem, bo oto Sylwia Kubryńska daje nam tekst, który jak żaden inny zmotywuje Cię do wzięcia odpowiedzialności za swoje życie... no chyba, że nie masz nic przeciwko temu, by ta książka opisywała Twoją historię życia.

I tak, nasza podróż zaczyna się i w sumie jednocześnie kończy od tego jakie wymagania są stawiane przed Tobą gdy jesteś Dziewczynką, Nastolatką, Kobietą w lustrze, Paszczurem, Narzeczoną, Żoną, Zakochaną Kobietą, Matką Polką, Babcią Polką, Kobietą Sukcesu, Kobietą w Kościele, Feministką, no i wreszcie Kobietą dość doskonałą. Napisałam kończy, bo te wymagania, oczekiwania i wtrącanie się w Twoje życie podcinają skrzydła. Czy na pewno jesteś sobą, gdy temu się poddajesz? Gdy osiągasz kolejny sukces, udowadniasz sobie czy innym, że Cię na to stać? To kwestia wartości jakie w sobie nosisz.

Zwłaszcza poczucia WŁASNEJ wartości.

Ta książka, nie poprowadzi Cię za rączkę i nie uraczy Cię poleceniami, co zrobić by być szczęśliwą babką, ta książka Ci pokaże co się stanie gdy nie poszukasz własnej drogi do szczęścia i nie określisz co jest ważne dla Ciebie w Twoim życiu.

sobota, 17 października 2015

Dobry Troll


Biorę do ręki książkę, tytuł jej Dobry troll. Autor Jaś Kapela, wydawnictwo Kronika Polityczna. Obracam ją, dotykam, miętoszę w końcu otwieram. Już na pierwszych stronach, znajduję życiową prawdę, oczywistą oczywistość „Wszystko co uczynisz, już na zawsze będzie tym co uczyniłeś” opatrzoną obrazkiem kota z ponurą miną. Przepełnioną permamentnym niezadowoleniem z obecnego stanu rzeczy.

Niektórzy skupiają się na tematyce trollingu, która została mocno zaakcentowana w książce. Podczas gdy, ja czytając tę książkę zadawałam sobie pytanie o sens podejmowanych działań.

Główny bohater z rozkoszą szczekał na wszystko i na wszystkich, tak aby podnieść wrzawe. Upatrywał w tym największą wartość. Czasem przekładał to ponad inne wartości, które równie cenił. W końcu Troll zawsze jest sam, nie działa w grupie, nie wspiera. W którym momencie przelewa się czara goryczy, gdy to co tworzymy, co kiedykolwiek uczyniliśmy zaczyna nas przerastać? Boimy się swojej niszczycielskiej mocy? Nie radząc sobie z tym uciekamy do Boga i wiary. Tak zwanie nawracając się. Teraz, najlepiej już chcemy być dobrzy i niby to ma załatwić sprawę...

niedziela, 11 października 2015

Człowieku, w czym objawia się Twoje człowieczeństwo?



Dnia 9 października 2015 roku, obroniłam tytuł licencjata. Nie zrobiłam sobie sefie, ani się szczególnie nie stresowałam. Oczywiście były emocje, w końcu ta cała sztampa i pompa robi swoje. Zdałam test na człowieka. Dla niektórych to test na człowieka wykształconego, dla innych to test tylko na człowieka kropka. Bo nie robię z tego dziejowego tudzież milowego kroku w swoim  życiu, a selfie to nie najbardziej wiarygodny i namacalny w przestrzeni social media dowód na to, że teraz już coś znaczymy. Mamy tytuł... Jeśli o mnie chodzi, możecie mnie tytułować A.LIC.KA. i ani się nie obrażę, ani nie będzie mi z tego powodu miło. Po prostu mam to gdzieś i cieszę się, że mam to już za sobą. Jako, że doświadczenia zawodowe zdobywałam zanim wymyśliłam gdzie pójdę na studia, ten epizod, nie zmienił niczego szczególnego w moim życiu (studiowałam niestacjonarnie i płaciłam za to ciężkimi rulonami pieniędzy zarobionymi w korporacji). Jasne, można sobie pomyśleć, nic ci to nie dało bo się nie uczyłaś! Otóż, to nie do końca tak jest. Nawet jeśli starannie i bez żadnych pominięć pochłaniamy wiedzę przekazywaną na studiach, bez zostawiania marginesu na samodzielne myślenie, ona się po jakimś czasie zdeaktualizuje. Profesorowie, którzy zawodowo zajmują się nadążaniem za tymi zmianami, będą zorientowani co i jak… ale Ty, też musiałabyś/musiałbyś zajmować się danymi zagadnieniami cały czas. A przecież przedmiotów w trakcie 3 letniego programu edukacyjnego było mnóstwo, nie da się z wszystkim być na bieżąco, poza tym nie wszystko nas interesuje. Niektórzy znajdą stresującą pracę lub zdecydują się na dzieci w tym nieprzyjaznym dla wartości rodzinnych środowisku jakim jest kapitalizm. Tak jakby rodzina i dzieci były kosztownym hobby, przyjemnością w której możesz się realizować, ale to jest twoja sprawa, swoje 8 godzin w pracy musisz przepracować plus ewentualne czasami płatne „nadgońziny”, których wykonania i tak nie możesz odmówić, ponieważ pracodawca i klient to Twój Pan. To okropne, że zatrudnia się człowieka, a po wprowadzeniu w strukturę organizacji oczekuje się maszyny. Która będzie potrafiła bezrefleksyjnie i nieomylnie wykonywać swoje obowiązki. Po co takiemu numerowi kadrowemu jakaś wiara w sens tego co robi przez co najmniej 1/3 dnia czyli przynajmniej przez 8 godzin lub więcej, 5 razy w tygodniu? No właśnie, po co? A po co w ogóle żyjemy i jesteśmy „człowiekami”? Zakładamy rodziny, spotykamy się z przyjaciółmi? Żeby ponarzekać na pracę i na to, że kłócimy się z partnerem a dzieci są niegrzeczne? Żeby za drinka zapłacić z debetu na karcie? No ok, może to faktycznie za trudna seria pytań… To może inaczej, a po co zmieniać pracę, która nie przynosi nam satysfakcji? Po co szukamy swojego miejsca? Może dla pieniędzy? Tylko po co nam te pieniądze? Uczuć za nie się nie kupi, co najwyżej jedzenie, używki i złudzenia.

niedziela, 30 sierpnia 2015

,,Kochanie, zabiłam nasze koty" Dorota Masłowska


Pomyślałam, że napisze recenzje książki i będzie ona totalnie nieobiektywna bo przecież książkę czytałam moimi oczami z moimi przemyśleniami i kojarzyła mi się z moim życiem. To też będę oceniać ją w kategorii sztuki i tego czy owa książka nie szukała kompromisu, czy wierciła w mojej głowie, ukłuła zestawem pytań…


Książka „Kochanie, zabiłam nasze koty” Doroty Masłowskiej jest wyjątkowa bo opisuje sposób myślenia głównych bohaterów, postrzegania pewnych spraw, więc fabuła jest tu drugorzędna. Owszem dzieje się w niej i to nie mało, ale jest to jedynie tło do tego by autorka mogła podzielić się z czytelnikiem swoim sposobem postrzegania świata. W środku znalazłam bardzo dużo perełek, odbić moich własnych doświadczeń. Ukazuje wiele możliwości zetknięcia się z toksyczną relacją w naszym życiu: przyjaciółką, ludźmi z pracy, samym sobą i nowymi ludźmi z którymi chcemy zawrzeć nową znajomość, ale finalnie okazuje się, że i tak każdy patrzy swego i ciężko o jakąkolwiek relację, która pozwoliłaby poczuć się choć przez chwilę nie-samotnym.


Nie chcę pisać za dużo, bo każdy ma prawo do przeżycia tej książki na własny sposób. Jednak chętnie wymieniłabym się spostrzeżeniami z osobami, które już tę książkę przeczytały. Czasami jedno wtrącenie jak to na 47 stronie gdzie został przytoczony fragment innej książki „O ile mi bowiem wiadomo, tereny nie kończą się nagle tylko niepostrzeżenie przechodzą w sąsiadujące”* daje tyle do myślenia, chociażby dlatego, że jedna z bohaterek Jo uważa ten tekst za kompletnie bez sensu! Zastanowiłam się czy faktycznie jest on bez sensu i na myśl przyszło mi pewne porównanie. Dokładnie chodzi o stawianie granic w naszym życiu i respektowanie ich  w zachowaniu innych osób, tak aby nie wchodzono nam na głowę. Owszem moje tereny (granice) nie kończą się nagle, żyjemy wśród innych ludzi oni z nami sąsiadują, jednak to od nas zależy, czy na naszym życiu, naszych terenach i granicach rozegra się rekonstrukcja rozbiorów Polski i nic już z nas samych nie zostanie. Tylko wspomnienie o tym, że kiedyś miało się własne zdanie, własne życie nieuzależnione od humorów innych osób. To tylko maleńki fragment, który akurat mi dał do myślenia.


Jestem ciekawa Waszych spostrzeżeń, bo przecież książka to bodziec uderzający w nasza duszę, która musi być na niego wrażliwa. Inaczej to bez sensu.


 *Samuel Beckett Molloy i cztery nowele, przełożył Antoni Libera, SIW Znak 2004.
 

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Muszka w kwiaty




Moje skarby dumnie wiszą na metalowym przęśle przymocowanym do drzwiczek szafy. Wyglądają całkiem niewinnie gdy tak nie związane, każda z osobna czeka na swoją kolej. Gdyby to chodziło o męską garderobę można by rzec, że to ekstrawagancja w czystej postaci, Niemniej jednak tu chodzi o moją szafę i o to co ja jako kobieta chcę na sobie nosić. 

W praktyce, gdy obowiązuje nas dress code, a mundurek/ kubrak/ uniform (jakkolwiek to nazywacie) jest Waszą drugą skórą. Nie zchodzi z Was przez 8 godzin dziennie (jak nie dłużej) i to 5 dni w tygodniu (jak nie dłużej) to mężczyźni są w lepszej sytuacji jeśli chodzi o możliwość tchnienia odrobiny koloru w marazm tego odzienia. Jest tyle różnych krawatów, które na pograniczu owego dress codu nadal nie są zbyt krzykliwe, a świetnie podkreślają wszystko to co w Nas najlepsze - brak nudziarstwa. Co mam więc biedna począć, gdy krawat kojarzy się tak jednoznacznie - z męskim światem. Może spróbuję znaleźć coś co można nosić do eleganckich kubraków (ja tak nazywam ten stój) co nie jest aż do przesady przynależne do mężczyzn, a przede wszystkim dodaje nam Kobietom uroku!




Dziewczyny, czy skusicie się na 
MUSZKĘ ? :-) 

wtorek, 11 sierpnia 2015

Macz ołoł!

Moi Drodzy,

MUCHOWO się rozkręca! Pragnę pokazać Wam pierwszą muszkę, jedną z trzech jakie od niedawna posiadam. W muszkach zakochałam się jakiś czas temu, gdy koleżanka z pracy na imprezę firmową ubrała klasyczną biała koszulę, cygaretki i muszkę właśnie... byłam pod ogromnym wrażeniem.



Moja muszka jest wiązana, kto nigdy nie próbował wiązać muszki, nawet nie wyobraża sobie ile się trzeba nagłówkować, zanim w końcu wyjdzie ładnie :-)



Jestem na etapie pierwszych prób, doboru elementów z których składa się muszka. Poszukuję interesujących materiałów. Efekt sami oceńcie... a będzie tylko lepiej! <3



niedziela, 3 maja 2015

Krawiectwo

Wyszperałam dwie książki o tematyce krawiectwieckiej. Oto one :



Warto znać kilka podstawowych wymogów na temat miejsca pracy :-)

\
Jak widać nie tylko w książkach kucharskich można znaleźć dokładny przepis...


Zagrożenia !



Rozeznanie w tematyce zawsze jest w cenie, to dokładnie tak jak z posiadaniem wiedzy, że piłkarze, nie mogą rozgrywać meczu gdy ich ubranie zostanie potargane lub Iron Maiden ma piosenkę w której opisuje wydarzenia historyczne [Iron Maiden - Alexander the great]
:-)

piątek, 1 maja 2015

Zakurzony blog

Od pewnego czasu po głowie chodzi mi zmiana koncepcji bloga. Niestety nie mam tak dużego lustra w domu, a moje nadgarstki nie są tak elastyczne by samej robić sobie zdjęcia telefonem - co by blog hulał.
Przerzucę się na wpisy może niekoniecznie o modzie...

Co u mnie? Wyszłam z swojej dotychczasowej roli, już nie wrócę :-)
2015 rok przyniósł mi wiele nowych doświadczeń zawodowych. Przede mną ostatnia prosta na studiach i potem pozostaje już tylko realizować pomysł na siebie !

piątek, 2 stycznia 2015

100 years of #fashion & #beauty

Natknęłam się na bardzo interesujące filmy, które w szybki sposób są w stanie przybliżyć nam historię mody i makijażu jaki był na czasie w poszczególnych latach. Zapraszam do oglądania!

#FASHION


#BEAUTY


No i oczywiście mój ulubiony makijaż :-)